plyp

Untitled

Jan 13th, 2020
170
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 5.60 KB | None | 0 0
  1. Ja nie wiem jak wy milenialsi możecie narzekać na warunki w jakich przyszło wam studiować xD Przecież teraz ten papierek dostaje się za byle gówno. Jak ja studiowałem to dopiero było!
  2.  
  3. Nie mieliśmy żadnych gotowców. Sprawozdzania UCZCIWIE pisało się po siedemdziesiąt godzin tygodniowo, a w czasie sesji – 70 godzin na dobę. Oczywiście nie mieliśmy tak jak wy dzisiaj autokorekty czy LaTexa, wszystko pisało się ręcznie gęsim piórem. Jak zrobiłeś kleksa na kartce, to prowadzący cię wyrzucał za drzwi, uprzednio dosłownie na twoich oczach drąc kartki na strzępy i podpalając na biurku. Nikt nie marudził, że przepisy BHP. Dzisiaj byście chcieli gaśnicę w każdej sali i klimatyzację. My pracowaliśmy w pomieszczeniach mających po 40 stopni Celsjusza i jeszcze na moment przed utratą przytomności z uśmiechem żartowaliśmy z prowadzącym, że coś za zimno dzisiaj panie profesorze.
  4.  
  5. Jak zrobiłeś błąd ortograficzny, wyrzucano cię z uczelni w trybie natychmiastowym, a rodzina była wywożona do Berezy Kartuskiej. Nie tak jak dzisiaj, że prowadzący przymykają na wszystko oko i nawet nie czytają sprawozdań. Przy wiszących spójnikach litowali się i poprzestawali na wybiciu zębów za pomocą biurka albo drzwi, a ty jeszcze dziękowałeś, że możesz za darmo zaczerpnąć cennej życiowej lekcji.
  6.  
  7. “Ojej, bo ja muszę pisać w mailach Szanowny Panie Doktorze”? Jak my studiowaliśmy, za pomylenie tytułu naukowego szło się do więzienia. Jak napisałeś albo powiedziałeś “witam”, więzienie przychodziło do ciebie. Połamanie nóg pałką teleskopową było niczym nagroda w porównaniu do kar, jakie spotykały większość ludzi. Ale jakoś potrafiliśmy zdać, dowożąc na wózkach inwalidzkich ostateczne wersje sprawozdań. Oczywiście o wygodnickich podjazdach dla niepełnosprawnych nie było mowy, więc w ramach pokuty musiałeś wspiąć się po piorunochronie na drugie piętro C-1. Większość ludzi spadała, co oszczędzało uczelni konieczności organizowania kursów poprawkowych i w ogóle jakichkolwiek kursów.
  8.  
  9. Kolokwia to temat na osobną rozprawkę. Nie było testowników, na śniadanie jedliśmy przemielone kserokopie notatek. Oczywiście prezentacji też nie było. Jak kichnąłeś na wykładzie, pomijając przez to choćby jedno słowo prowadzącego, mogłeś równie dobrze wyjść z sali i wrócić za rok, takie trudne były testy. Nie było mowy o ABCD, każde pytanie wymagało odpowiedzi na 250 słów, a pytań potrafiło być po siedemset na jedno kolokwium. Wszystko trzeba było napisać w piętnaście minut, a nad wyłapywaniem oszustów czuwały szwadrony śmierci, przykładające każdemu studentowi broń palną do głowy. Jak usłyszeliśmy dźwięk Kałasznikowa, żartowaliśmy chórem, że “chyba ktoś hehe strzelał na teście” i połowa grupy dostawała serią pocisków za gadanie na kolokwium, po czym członkowie szwadronów wystrzeliwali się nawzajem za hałasowanie w sali wykładowej. Kolokwium przeżywało może 10 procent ludzi wchodzących do sali, zdawało 10 procent z tego. Wy byście dzisiaj chcieli drugi termin, my patrząc na dziury w głowach kolegów cieszyliśmy się, że dostaliśmy drugie życie.
  10.  
  11. Zapisy na zajęcia odbywały się na kawałkach glinianych naczyń, które wrzucano do wielkiego kotła w sali 205 i losowano. Co dziesiąty wylosowany student mógł WYBRAĆ sobie prowadzącego, reszta miała wszystkie kursy z magistrem Pietraszko, wliczając w to zajęcia sportowe i filozofię. Na zaliczenie z etyki inżynierskiej trzeba było obalić jakieś niepodważalne twierdzenie matematyczne. A Pietraszko nie był taki łagodny jak dzisiaj. Narzekacie, że macie za trudno z Pedro, ale za naszych czasów na algebrze dostawaliśmy puste kartki i musieliśmy domyślić się treści zadania, a potem napisać rozwiązanie po staroaramejsku, na liczbach rzymskich. Pietraszko nie potrzebował szwadronów śmierci. Sam dbał o porządek na swoich zajęciach. Profilaktycznie co trzeciego wylosowanego studenta wyrzucano za drzwi, nawet jak mu zostało pół roku do inżyniera. Już z tej statystyki każdy student miał większe szanse na pokera królewskiego w pojedynczym rozdaniu niż na zaliczenie studiów czy choćby przeżycie, ale nie marudziliśmy, bo wiedzieliśmy, że w ten sposób uczelnię skończą tylko NAJLEPSI (i potrafiący wytrzymać waterboarding oraz stąpanie po rozżażonych węglach, bo szczęśliwcy właśnie takie próby musieli przejść, aby móc w ogóle rozmawiać o wpisie na semestr).
  12.  
  13. Praca podczas studiów była błogosławieństwem. Cieszyliśmy się, że w końcu możemy zagospodarować te piętnaście minut czasu wolnego w ciągu doby na osiem godzin pożytecznego dla społeczeństwa zajęcia. Nikt nawet nie zająkiwał się o pieniądzach. Praktyki z elektroniki zaliczało się w kamieniołomach. Przeważnie studenci byli wysyłani jako pierwsi z brygady, żeby zobaczyć czy poziom stężenia metanu nie zabija człowieka na miejscu i jakoś nikomu nie przyszło do głowy płakać, że to niezdrowe, że gluten i tłuszcze zwierzęce. Najczęściej poziom metanu był za wysoki, więc koniec końców nie było też komu płakać.
  14.  
  15. I jakoś wszyscy z tego okresu żyją (no, nie wszyscy, ale dobrze tak nieukom!). Wy byście pewnie na naszym miejscu występowali o odszkodowania za traumę psychiczną, urwaną kończynę, blizny na twarzy czy nowotwór płuc. Ale my jesteśmy DUMNI, że w przeciwieństwie do waszego NASZ tytuł cokolwiek znaczy. Przynajmniej mamy satysfakcję, że nawet dziś potrafilibyśmy sobie poradzić bez testowników, opracowań, czy też zesłani do Auschwitz Birkenau.
Add Comment
Please, Sign In to add comment