Advertisement
Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- Środa styczniowa jak to środa styczniowa, pizga jak w kieleckim, na zewnątrztak zimno, że piekło zamarza, a rosjanie dopiero zakładają drugi sweter i powoli zamarza wódka. Niemalże początek weekendu, wszyscy inni studenci ostro kują bo niedługo sesja, ale dla sieciowców styczeń to czas odpoczynku, zwłaszcza na 7 semestrze, dlatego zorganizowałem chlańsko u mnie w mieszkaniu. Wiem, to był błąd, nie organizuje się melanży u siebie. Na szczęście chlańsko wchodzi dobrze, ale jest problem. Godzina 21.37. Skończyła się wódka. Idziemy ekipą do lokalnego Tesco. Ja prowadzę, bo to moja dzielnica. Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę, jak to mawiał klasyk. Droga ustalona, cel również, droga powrotna tym bardziej. Nie było szans na pomyłki, bo w jedną stronę to aż 450m i całe dwa przejścia dla pieszych. Zatem ekipa 5-osobowa w osobach - Ja, Dębowski, Ola, Marcel oraz Niemiec - wyruszyła na podbój lokalnego centrum marketingu i rozpusty w jednym. Ale nie było nas jedynie 5, o nieee. W mieszkaniu zostały pozostałe osoby, które uznały, że są zbyt mocno pijane / nie czują się wystarczająco doświadczone na tę wyprawę. Po drodze dołączył jeden kompan, maskotka drużyny bierździenia, jak się okazało, to Marcel na samym końcu podjebał kwiatka z 3 piętra z mojej klatki i niósł go aż do Tesco XD.
- Przybyliśmy do osiedlowego Tesco, nastąpił rozdzielenie typu "Kudłaty i Scooby zostajecie, ja, Velma i Daphne idziemy".
- Kwiatek został pod Tesco, tamta trójka wchodzi na polowanie. Ja ze Scoobym, czyli Dębowskim zostaliśmy, ale żeby nie było nudno to szybki słowiański przykuc na poręczy od wiaty z wózkami, browar w łapie i szlug. Brakuje czapki wpierdolki, kołczanu prawilności, zbroi dresa i lakierków szybkości, ale ja nigdy w życiu nie wdzieję tego zestawu, bo "glany > adasie" forever.
- Czekamy, browar się skończył, cygarety tez się skończył, ale przykuc bez zmian. Wychodzą z Tesco bez wódki, łowy się nie powiodły, dodatkowo uznali że pora wracać, no to trudno, poszli do domu (o wy kurwy, ja już litra z Dębowskim na pół wypiłem, a wy odpadacie po siódemce na 3 ?!). Chuj wam wszystkim w dupę.
- Na pocieszenie z Dębowskim po piwie dostaliśmy, no to szybkie piwko pod wiatą i spadamy, ja z Dębowskim do mnie, tamta trójka do domu. Tutaj zakończę epizod Kudłatego i Scoobyego, bo się okazało, że piwo było gwoździem do tej trumny, a po przybyciu odleciał majestatyczny paw i był zgon na miejscu xD.
- Ale to nie koniec historii, najbardziej trzeźwa osoba w postaci Oli pamiętała całą drogę do domu, za co jej najmniejszy chuj w dupę, że nam wódy nie kupiła.
- Droga powrotna nie była bardzo długa, bo dosłownie z Jaracza 102 do Placu Wolności. (swoją drogą, jak ktoś ma wyjebane na poznanie swojej okolicy, to naprawdę mógłby się tu zgubić, co z tego że to prosta droga). Pomyśleli, że szybciej będzie przez park, to poszli parkiem, dokładnie park Staszica przy Narutowicza. Droga prosta no i za chuj nie można tego spierdolić.
- NO ALE CHUJ, w parku natknęli się na ogrodzenie, ale też uznali że będzie szybciej jak przez nie przejdą, no to przeszli wszyscy, nawet najbardziej trzeźwa Ola.
- Ola> ale ja nie przejdę bo są ostre szpice na górze
- Marcel> dawaj nie pierdol, podsadzimy cię.
- Ola> nie możemy iść dookoła?
- Marcel> nie, tędy będzie szybciej.
- 2 minuty później słychać w tle syreny policyjne. No kurwa jak nic się znaleźli na monitoringu. Na szczęście polizei pojechali dalej, ale to nie jest najważniejsze.
- Ola> o kurwa, Marcel, patrz tabliczke
- Motzno podchmielony Marcel czytający: Rektorat Uniwersystetu Łódzkiego
- Marcel> O ŻESZ JASNY CHUJ, JUŻ PO NAS(dodam jedynie, że ja i Dębowski jesteśmy z PŁ, a ta ekipa 3-osobowa z UŁ).
- Ola> jak się dowiedzą to nas wypierdolą XDDDDDDD
- Niemiec niespodziewanie wpadł na pomysł:
- Niemiec> *łamanym angielsko-niemieckim* założę się o flaszkę, że nie zdejmiesz flagi z masztu
- *niezrozumiała kłótnia pijanego niemca z pijanym marcelem*
- No i zakład chuj strzelił, Marceli flagę zdjął z masztu. Nawiasem, po chuj na rektoracie UŁ wisi włoska flaga? XD
- Tutaj Oli chwilowo urwał się film, dopóki nie usłyszała kolejnych syren policyjnych. Jest jedynie pewna, że poszli dalej na Pietryne. Znaleźli się w okolicy skrzyżowania Narutowicza/Piotrkowska, a gdy zawyły syreny, nagle policja zatrzymała się w ich pobliżu.
- Niemiec> o nie, dowiedzieli się że mamy flagę
- Ola właśnie zwątpiła i uznała, że więcej z tymi frajerami nie pije, bo nie chce mieć pszypau.
- Policja mimo to nie zainteresowała się nimi, a jakąś patologiczną sytuacją w pobliskiej bramie (pewnie lokalny Seba wpuszczał spierdol lokalnej Dżesice, bo ta spłodziła Brajanka z nieprawego łoża albo wciągnęła ostatnią porcję dopalacza jaką mieli).
- Skręcili w Pietrynę, teraz już prosta droga na Plac Wolności. Po drodze Niemiec trzyma flagę i śpiewa niemieckie pieśni patriotyczne (w tym hymn Niemiec).
- W tym momencie Ola opuściła drużynę, ukrywając wstyd, odbiła w swoją stronę i szczęśliwie dotarła do mieszkania.
- Wyobraź sobie Niemca naprutego jak Messerschmidt o prawdziwej aryjskiej aparycji owiniętego we włoską flagę (ale ubrany jak pedał), śpiewającego dość głośno i wyraźnie niemieckie pieśni patriotyczne, który spaceruje po Piotrkowskiej około 2 w nocy. No kurwa ubaw po pachy (i tak ciągle słabsze w porównaniu do akcji jakie dzieją się na Juwenaliach PŁ, o których opowiem innym razem).
- Policja podjeżdża po raz trzeci, ale znowu nie do nich, znowu zgłoszenie o jakieś patoli czy rozróbie w barze. Jeden chuj w sumie.
- Godzina 3.21 Marcel i Niemiec dotarli wreszcie do mieszkania.
- Następnego dnia chłopaki niczego nie pamiętają, ani niczego nie żałują.
- Serdeczne pozdrowienia dla Oli, która musi znosić tych pojebów na co dzień :D
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement